Artykuł Jesień ach to TY! Zabawa to ważna sprawa pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Wiem, wiem… O odporności było już dużo! Jednak szczególnie jesienią pojawiają się różnego rodzaju chrypki, katarki, gorączki, grypa i przeziębienia. Do tego “druga fala” jak straszą nas zewsząd. (swoja drogą to ciekawe, że poza jedyną słuszną chorobą inne nagle zniknęły – Cudowne Ozdrowienie?!) Jesienią także można ta odporność wspierać, choć w zasadzie powinniśmy robić to przez cały rok!
Na slajdach (z moje prezentacji o odporności) w zasadzie jest wszystko napisane. Jeśli potrzebujecie wyjaśnienia, zapraszam na kolejne wydarzenia na FB. Na budowanie odporności składa się wiele aspektów. Jednak nie możemy tego taktować wybiórczo, gdyż jako organizm jesteśmy całością. Wiemy, że główne centrum naszego zdrowia i odporności znajduje się w jelitach, zatem najważniejsza jest zdrowa i zbilansowana dieta. Mózg jest kolejnym centrum dowodzenia i kieruje wszelkimi procesami zachodzącymi w organizmie, odpowiada także za nasze wybory. Jednak często podpowiada mu serce, odpowiedzialne za nasze uczucia, dając impulsy do reakcji. O szkodliwości stresu możecie poczytać TUTAJ! , o tym jak działa (niekorzystnie) na nasz organizm i odporność.
To tytuł ebooka, choć także prawda znana i nieoczywista. Każdy lubi się bawić, lecz nie każdy wie jak to robić dobrze i “zdrowo”. A już na pewno niewielu z Was kojarzy zabawę ze zdrowiem i odpornością. Tak się właśnie dzieje, ponieważ gdy jesteśmy zadowoleni i uśmiechnięci (a podczas zabawy zdrowej właśnie tak jest) uwalniają się “hormony szczęścia”, które dobroczynnie działają na nasze ciało i duszę (w tym odporność). A podczas zabawy dzieci lepiej przyswajają wiedzę. WIN WIN! Ale do konkretów!
Dla dzieci (tak do 6 r. ż.) najważniejszy jest ruch, a najlepszy i najzdrowszy ten na świeżym powietrzu. Spacer po parku i lesie; szuranie butów po alejkach miękko wyścielonych suchymi liśćmi opadłymi z drzew; rzucanie się suchymi liśćmi lub miękkie opadanie (lądowanie) w ich zgarnięte kupki (stogi); zbieranie szyszek, gałęzi, kasztanów i żołędzi; budowanie jesiennych szałasów – to tylko przykładowe aktywności, którymi niejeden dorosły nie pogardzi. A do tego magia kolorów, faktur i struktur. Multisensoryka w pełnej krasie. A gdy z nieba kapie deszcz – skakanie po kałużach. Nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiedni ubiór!
Dary jesieni to nieprzebrane bogactwo materiałów do zabaw plastycznych i multisensorycznych. Już samo zbieranie ich dostarcza wielu wrażeni i zabawy.
Jarzębinowe korale, koszyki z wydrążonych kasztanów, żołędziowe ludziki, szyszkowe skrzaty, wyklejanki z liści lub stemplowanie liściem… to pierwsze co przychodzi mi na myśl. Do tego wszelkie zabawy z segregacją przeliczaniem i rytmem (sekwencje) – długie godziny wypełnione zabawą, która nigdy się nie znudzi, a dodatkowo przynosi korzyści ( ćwiczenie małej motoryki i kreatywności ). Z pozostałości można stworzyć ścieżki sensoryczne i tory przeszkód z różnymi strukturami, które są wprost uwielbiane przez dzieci.
Cóż pozostaje mi zaprosić Was do zabawy w eksplorowanie Jesieni! Bawcie się dobrze i zdrowo!
Artykuł Jesień ach to TY! Zabawa to ważna sprawa pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Dzień święty święcić… Światowy dzień Kawy pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Nie jest to zbyt stare święto, choć miłośnicy tego trunku mieszkają dosłownie na całym świecie. W USA dzień kawy obchodzony jest od 2005 roku, w Etiopii dopiero od 2010. Dopiero w 2014 roku ustanowiono pierwszy Międzynarodowy Dzień Kawy. Co może trochę dziwić, gdyż kawa należy do jednego z najstarszych napojów na świecie. Inicjatorem powstania tego specjalnego dnia jest Międzynarodowa Organizacja Kawy ( The International Coffee Organisation ICO) założona w 1963roku w Londynie pod patronatem ONZ.
Kawa ceniona jest od wieków za swój ciekawy, bogaty smak i aromat. Mówi się że została odkryta w Etiopii przez tamtejszy lud OROMO. Mały pastuszek o imieniu Kaldi pewnego dnia zauważył nietypowe zachowanie owiec – niezwykłe ich poruszenie, pobudzenie wręcz. Przeprowadził własne śledztwo i odkrył, że owce zachowują się tak a nie inaczej po spożyciu owoców pewnego drzewa. Owoce te (jagody) posiadały dziwną pestkę. Jak się później okazało nasiona te posiadały kofeinę i właśnie z nich produkuje się napój znany na całym świecie jako kawa.
Sama nazwa COFFEE pochodzi od arabskiego “Quahhwat al – bun” co w wolnym tłumaczeniu oznacza wino z pestek.
Oczywiście nie była bym sobą, gdybym tylko siedziała na kanapie i popijała kawkę (choć kawę pić uwielbiam, a jej zapach dodaje mi energii i działa bardzo optymistycznie). Zachęcam także do innych aktywności z Kawą w tle! O tym jak wykorzystać kawę jako naturalny kosmetyk zero waste pisałam tutaj. Zapraszam! Fusy lub grubo zmieloną kawę możemy także dodać do bazy glicerynowej i zrobić naturalne mydło o właściwościach peelingujących i pobudzających.
Dziś zachęcam jednak do innej aktywności. Kawa zwłaszcza w ziarnach jest idealnym składnikiem świec. Pięknie wygląda i pachnie. Instrukcja krok po kroku wraz z elementami jakich będziecie potrzebować znajduje się TU! (przynajmniej ja tak wykonuje te świeczki dla rodziny i znajomych, jest efekt WOW nie tylko dlatego że DIY ). Możecie pochwalić się swoimi pracami w komentarzach tutaj lub na FB.
Tych, którzy lubią oglądać filmy zapraszam tutaj! Filmik nagrywany w pracy podczas lockdownu.
Ja wracam do mojej kawki, co i Wam polecam i z całego serca życzę.
Artykuł Dzień święty święcić… Światowy dzień Kawy pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł PlanszówkoMania – czyli top 5 wśród gier rodzinnych pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Zabawa to ważna sprawa! Prawda znana i nieznana… a także tytuł mojego pierwszego (mam nadzieję, że nie ostatniego) ebooka, który mam nadzieję ukaże się już wkrótce. Wszyscy lubimy się bawić. Dzieci szczególnie, a planszówki to świetna propozycja do spędzenia czasu wspólnie i na wesoło. To także świetna okazja do nauki przez zabawę. Wybór gier na rynku jest tak ogromny, że każdy znajdzie coś w kręgu swoich zainteresowań. Małe dzieci , nawet gdy są za małe, by brać czynny udział, mogą nam towarzyszyć. A już nasza w tym inwencja by nam nie przeszkadzały… Nie raz młodsza przerwała nam grę psując coś lub zabierając. Jednak to świetna okazja do nauki zasad i reguł panujących nie tylko w grze, także w domu. A prawda jest taka, ze czasem warto wymyślić własne zasady, tak by dostosować je do naszych potrzeb! Oczywiście na potrzeby planszówki, nie w życiu.
Grając w gry uczymy dzieci zdrowej rywalizacji. Pokazujemy im w jaki sposób zanosić przegraną (chyba, że sami tego nie umiemy). Uczymy reguł i zasad oraz tego jak za nimi podążać. Jednak większość chyba zgodzi się ze mną, że najważniejsza jest zabawa. Tu w grę wchodzą emocje. A skoro o nich mowa to warto wiedzieć, że nie ma złych emocji. Każda jest dobra i potrzebna. Nawet ta nie chciana. To temat na osobny wpis (wkrótce! )
Niedawno biorąc udział w konkursie na planszówkę (chyba pomysł się nie spodobał) przeprowadziłam niewielkie badanie rynku na najlepszą grę planszową wśród znajomych na jednym z portali społecznościowych. Wyniki mnie nie zaskoczyły, gdyż pojawiające się najczęściej odpowiedzi były zbliżone do moich typów. Oczywiście były one zależne od wieku pociech jakie posiadali respondenci, czasem ich braku. Jednak najcenniejszą wiadomością, jaką otrzymałam było to, że nadal (nie tylko w moim domu) planszówki są znane, lubiane i grywane. Ranking odpowiedzi przedstawia się następująco – choć miejsca są tylko umowne:
Artykuł PlanszówkoMania – czyli top 5 wśród gier rodzinnych pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Urodziny Last Minute ! Zacznijmy organizować je w domu pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Dzieci są przyszłością narodów i zrobimy dla nich wszystko. Nawet wyprawimy nieziemskie urodziny! To prawda znana światu od dość niedawna.. Dlaczego?
Wystarczy poczytać klasyków jak choćby Maria Konopnicka, która już bardzo dawno pisała o niedoli dzieci, niestety była w tym przekonaniu dość odosobniona. Stosunkowo niedawno zmienił się model wychowania. Model, który wreszcie zauważa, iż dziecko ma swoje prawa i potrzeby. Jednak zbyt często (zwłaszcza same dzieci) zapomina się o tym, że aby dziecko prawidłowo się rozwijało potrzebuje także obowiązków – bez tego nie ma równowagi.
Ale wracając do tematu.. Odpowiedź na pytanie można zawrzeć w stwierdzeniu – Jest popyt, zatem będzie i podaż. Chyba na nikim nie zarabia się tak łatwo jak na dzieciach, wszak dla zadowolenia własnej pociechy rodzic jest w stanie duuużo… zapłacić. No przecież ono (dziecko) tak ładnie prosi. A tej zabawki jeszcze nie ma, a tak mu się podoba. Czy wreszcie “ale na urodzinach Ani / Basi / Krzysia (wstaw imię ulubionego przyjaciela Twej pociechy) było tak fajnie… Ja tez tak chcę!” Brzmi znajomo?!
Przestaliśmy organizować przyjęcia w domu z dwóch głównych powodów:
1. Pojawiły się miejsca (sale zabaw, kluby malucha, restauracje), które zrobią to za nas. A skoro są miejsca, to dlaczego nie mamy z nich korzystać. Tylko czasem okazuje się, że dzieci mają dość tej samej sali, zwłaszcza kiedy 3 -cie, 5-te dziecko wcześniej miało tam już swoje urodziny, a animator jedzie tym samym utartym schematem na każdej imprezie.
2. Nie musimy się niczym przejmować, wymyślać zabaw i dekoracji. Mamy po prostu święty spokój, a w domu zero bałaganu. Możemy wypić w tym czasie kawę z innymi rodzicami i mieć satysfakcję z dobrze wykonanego obowiązku rodzicielskiego. Możemy też zatopić się spokojnie w swoim telefonie.
O zarabianiu na dzieciach pisałam kilka chwil wcześniej, zatem skupmy się na cenach, bo ” Czas to pieniądz! “
I tu pewnie niektórych zdziwię… nasze dzieci nie potrzebują niczego poza naszym CZASEM i UWAGĄ ( jest to ważna lekcja, którą samej zdarza mi się opuszczać, więc myślę, że będzie o tym osobny wpis, a na pewno temat pojawi się w e-booku, który szykuję ). Tylko tyle i aż tyle.. A kiedy zapytamy dziecka (tak, wiem.. dla niektórych rzecz nie do pojęcia, wszak ” Dzieci i ryby głosu nie mają ” ) co chciało by w ten dzień robić; jak to wszystko ma wyglądać, może okazać się, że chciało by po prostu zrobić coś razem z NAMI.. Co dla nas będzie oznaczać, że nie musimy wydawać fortuny na atrakcje. Być może, także jeszcze na tym zaoszczędzimy (albo i nie ). Na pewno zyskamy w oczach naszej pociechy.
Wiosną i latem wystarczy nam ogródek, pole lub działka. Pizza, grill. czy trochę słodyczy załatwia sprawę. Jednak nie można zapomnieć o zabawach, by się dzieci nie nudziły. Nastolatki i tak wyjdą gdzieś z rówieśnikami… Zabawy sportowe, bańki mydlane, czy turniej planszówek (bingo z nagrodami, scrabble, dobble, monopoly) sprawdzą się znakomicie… nawet z nastolatkami. Oczywiście wszystko zależy od wieku i zainteresowań. Jednak ze swojego ponad 11 letniego doświadczenia wiem, że dużo zależy od nastawienia osoby proponującej. Dzieci robią wszak nie to co im mówimy oraz o co prosimy, tylko to co MY robimy, to co widzą.
Jesienią i zimą lub w czasie kiepskiej pogody opcje mamy trochę ograniczone. Wtedy często posiłkujemy się ofertami dostępnymi na rynku. Nie organizujemy takich imprez w domu bo hałas, bałagan, bo dzieci będą się nudziły..
Pomocni mogą być wtedy animatorzy, którzy ułożą program zabawy dostosowany do wieku i zainteresowań. Choć niestety i tu możemy się naciąć, ponieważ wielu ludzi widzi w tym zawodzie jedynie szybki i łatwy zarobek. Są przekonani, że nie muszą się starać i przygotowywać.
Kiedy już poznamy oczekiwania przechodzimy do planowania i organizacji urodzin (lub jakiejś innej uroczystości). Przygotowania (w tym listy zakupów) również robimy z dzieckiem, gdyż to ono najlepiej zna swoją grupę docelową – tak jak w biznesie, badanie rynku mile widziane, a nawet wskazane. Oczywiście dzieci wielokrotnie ponosi, ale nasza już w tym głowa i nasze zadanie by bezpiecznie sprowadzić je na ziemię.. By zorganizować urodziny,tak by wszyscy (łącznie z portfelem) byli zadowoleni.
Ja mawiają często moi rodzice “Pieniądze to rzecz nabyta”, nie są aż taką wielką przeszkodą, zawsze jakoś się znajdą. W dzisiejszych czasach największa przeszkodą jest czas, w zasadzie jego brak. Ale przecież urodziny dziecka są raz w roku, a ich datę znamy. Odrobina planowania i gotowe! Zaczynamy rozmowy z dzieckiem już na 2 miesiące przed imprezą. Mamy wtedy ok. 8 weekendów na przygotowania. W tak długim czasie jesteście w stanie samodzielnie przygotować nie tylko zaproszenia, także potrzebne zabawki i zabawy.
Sytuacja “WIN – WIN”. My poświęcamy dziecku czas planując i organizując mu urodziny. Ono ma poczucie, że jest ważne i ma moc sprawczą. Budujemy z nim relację i spełniamy jego oczekiwania, pozbywając się przy tym poczucia winy rodzicielskiej.
Wymyślacie atrakcje i zabawy, dekoracje, menu (może warto pomyśleć o wspólnym gotowaniu? )
Potem jeszcze kwestia zakupów (tu możecie poradzić sobie sami ) i Miłej zabawy! Wiele rzeczy możecie dosłownie stworzyć sami, świetnie się przy tym bawiąc. Oszczędności zyskane w ten sposób można przeznaczyć na fajniejsze wakacje, czy nowy sprzęt komputerowy, a satysfakcja Twoja i Twego dziecka – BEZCENNA!
Artykuł Urodziny Last Minute ! Zacznijmy organizować je w domu pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Zero Waste, czyli coś z niczego.. pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>„Potrzeba matką wynalazku ” – przysłowie polskie jak wiadomo przysłowia są mądrością narodów. Warto z nich korzystać! Pewnie jeszcze nie raz przyjdzie mi się nimi posłużyć… a moja polonistka z liceum pewnie była by dumna! A może nie.. to, że lubiłam pisać wypracowania wcale nie znaczyło, że dostawałam za nie same wysokie noty. “Potrzeba jest matką wynalazku” to jako pierwsze kojarzy mi się z modą „Zero Waste”. Swoją drogą hasło to zawsze było mi bliskie i idealnie wpisuje się w charakter tego, co ROBIĘ na co dzień. Recycling można by rzec z angielska.
Całe życie (jak to brzmi ) miałam smykałkę do tworzenia „czegoś” z „niczego”. I nie będę oryginalna kiedy napiszę, że jedną z takich pierwszych rzeczy zrobionych była torba.
Zaczęło się od tego, że pewnego pięknego dnia u znienawidzonej teczki. Młodsi czytelnicy pewnie nie będą wiedzieć o co chodzi. Teczka to skórzany, dość brzydki przedmiot – zwany też gdzieniegdzie tornistrem, w którym w latach 90-tych uczniowie nosili do szkoły podręczniki, opisywany tutaj tornister był brudno biało granatowy. Tak więc u rzeczonej wcześniej teczki zerwał się pasek, a ponieważ mocowany był specjalnym nitem nijak nie dało się tego naprawić. Niewiele myśląc zaczęłam przeszukiwanie domu aby znaleźć coś, w co można było by zabrać zeszyty i książki do szkoły w dniu następnym. Zamiast gotowego produktu znalazłam maszynę do szycia mamy (stary i wysłużony już dzisiaj Łucznik). A że mamy nie było w domu (zawsze powtarzała nam, że pod jej nieobecność mamy się trzymać od maszyny do szycia z daleka..) wzięłam się do roboty.
Do dziś pamiętam stos połamanych igieł i pokaleczone o igłę palce, ale efekt był zadowalający, a co najważniejsze torba spełniała swoje zadanie. Pewnie Prada lub inny Yves Saint Laurent to to nie było.. Ale jak na potrzeby licealistki, a w szczególności na jej umiejętności krawieckie (nikt mnie tego nie uczył, mama była kiedyś szwaczką i ileś godzin spędzało się w szwalni po przyjściu z przedszkola – takie czasy, później pokazała mi chyba jak zmienić nitkę na bębenku oraz jak wymienić igłę) w zupełności wystarczyło. Torba była z beżowo-brązowego materiału w paski takiego jak na garsonkę. Torba dość prosta, jedno kieszeniowa, taka z klapą. Na wierzchu naszyte były brązowe i musztardowe kawałki skóry naturalnej wycięte na kształt liści. A do tego nieregulowany pasek. Po tym wyczynie popełniłam jeszcze kilka toreb w swoim życiu i pewnie nie jedna jeszcze torba przede mną..
Wracając do tematu „Zero Waste” idea ta jest bliska memu sercu. Wcale nie tak z wyboru, czy mody, tylko po prostu z wychowania, jakoś tak intuicyjnie. Starszym czytelnikom nie trzeba przypominać czasów komuny i kartek. Młodsi mogą nie wiedzieć i nie znać czasów, kiedy to nie można było niczego kupić. Nie dlatego, że nie było pieniędzy, po prostu nie było czego kupować. Na półkach w sklepie był tylko ocet.
To zmuszało do kreatywności (tak sądzę teraz, choć pewnie wtedy nikt o tym tak nie myślał). Relaksy i ortalionowe dresy.. eh! Wspomnienia! Żeby mieć coś innego niż to, w czym chodziła cała ulica ubrania szyło się u krawcowych. Co bardziej utalentowani szyli je sobie sami.
W moim domu rodzinnym zawsze było pełno szmatek, skrawków i kuponów (dziś mówimy na to belki) materiałów różnych. Z nich powstawały torby, narzuty czy poduszki szyte nie tylko przeze mnie. Moda na “Zero Waste” była z nami jeszcze zanim pojawiła się na świecie.
Także dziś moje misie i zabawki ROBIONE / szyte są z materiałów z minionej epoki. Szyte są ze „szmat” po zlikwidowanym zakładzie krawieckim. Zrobione z odrzutów z zakładu szyjącego kurtki itp. Także papierowe pudełka, plastikowe kubki,słoiki czy gazety dostają u mnie drugie, a czasem i trzecie życie.
Artykuł Zero Waste, czyli coś z niczego.. pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>