Artykuł Jakoś czy Jakość? pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Pandemia jest z nami już prawie rok. Od tego czasu wiele biznesów, spraw, spotkań przeniosło się do sieci. Przyzwyczailiśmy się do tego się do tego, że coraz więcej musimy robić online, a w zasadzie każdy biznes, który nie przeniósł się do sieci jest prędzej czy później skazany na niepamięć, nieistnienie. Znak naszych czasów? Być może!
I chyba musimy się do tego przyzwyczaić.Jednak podstawowym pytaniem jakie należy sobie dziś zadać jest właśnie tytułowe: “Jakoś cz Jakość?”.
Nie chcę się tutaj zbyt mocno zagłębiać nad tematem marki osobistej, bo to pewnie dla większości z Was jest jasne. Wiele na pewno da się zrobić własnymi siłami i środkami. Jednak czasem warto po prostu zastanowić się, czy nie szybciej – taniej – prościej będzie zatrudnić – poprosić o pomoc kogoś innego. Dla mnie osobiście pandemia, a w szczególności pierwsze lockdown(y), była takim motorem napędowym do samorozwoju oraz zdobywania nowych kompetencji – szczególnie cyfrowych. Jednak z perspektywy czasu wiem już, że nie zrobię wszystkiego sama. Nie dam rady skupić się na wszystkim i nauczyć się wszystkiego. Pewne rzeczy po prostu warto zlecić drugiej osobie, aby mieć spokojną głowę i dobrze zrobiony,produkt, wykonaną usługę. Zwłaszcza w czasach kiedy sporo firm się zamyka i ma problemy z funkcjonowaniem na rynku, warto sobie pomagać rozliczając się na przykład barterem. Warto działać lokalnie wspierając się przy tym wzajemnie.
Pierwsze wrażenie robimy tylko raz, a na zaufanie musimy długo pracować. Pewnie dlatego tak ciężko odbudować wszelkiego rodzaju zawody i zranienia. Ciężko zaufać po raz kolejny. Czytałam kiedyś taką książkę, choć nie do końca pamiętam tytuł…Brzmiał on chyba “zaufanie jako waluta przyszłości” – jest to historia gościa który zrobił swoją karierę (biznes) na blogowaniu. Właśnie tam po raz pierwszy zetknęłam się z pojęciem jakości w odniesieniu do social mediów.
Generalnie w życiu codziennym chcielibyśmy kupować / otrzymywać produkty jak najlepsze. Lecz, gdy sami jesteśmy producentami nie zawsze idzie to w parze z tym co wychodzi z naszych rąk, pióra etcetera. To trochę jak z powiedzeniem “Kiedy Kali ukraść krowę to dobrze. Gdy Kalemu ukraść krowę wtedy już bardzo źle!”.
Będąc młodą kwiaciarką (matko! jak to brzmi !? zawsze chciałam użyć tego zwrotu..) staram się zwracać ogromną uwagę na jakość kwiatów czy produktów które mamy na stanie, które wydajemy. I choć klienci nie zawsze to doceniają i nie zawsze to rozumieją, a przede wszystkim może i nie zauważyliby, gdyby było inaczej (po prostu się nie znają) właśnie tak działamy. Byśmy mogli spać spokojnie i rankiem spojrzeć sobie w oczy w lustrze.
Tak samo jest w życiu. Każdy rodzic / każda matka chce jak najlepiej dla swojego dziecka. Staramy się w miarę możliwości zapewnić najlepsze produkty żywieniowe, jak najlepsze ubrania, sprzęty, wykształcenie, warunki… Tak zwaną odpowiednią jakość za odpowiednią cenę. Tutaj mogę posłużyć się przykładem olejków eterycznych
Olejek olejkowi nie równy. Są takie które tylko pachną, syntetyczne – JAKIEŚ!
Jednak są i takie 100% olejki naturalne klasy terapeutycznej, które poza zapachem mają w coś więcej. Wspierają nasze emocje, odporność, pomagają nam żyć bardziej w zgodzie z naturą, zmieniają nasze życie na lepsze (fundacja Healing hands, co- impact sourcing) Ich JAKOŚĆ! jest nieporównywalna z całą resztą olejków dostępnych na rynku. Nawet tych tak zwanych 100% które w większości przypadków są po prostu rozcieńczone lub zanieczyszczone. I oczywiście zawsze znajdzie się ktoś kto stwierdzi “drogo!”. W tym przypadku najważniejsza jest jednak jakość i korzyści wynikające z użycia olejków. Tu każda kropla ma znaczenie…
A prawda jest taka że produkt jest wart tyle ile klient jest w stanie za niego zapłacić!
Tylko w show-biznesie sprawdza się zasada “Nie ważne jak, ważne żeby mówili!”. W realu najważniejsze jest to żeby mówili dobrze. Bo w biznesie tak jak w życiu… Fajnie jeżeli są dobre relacje. Bo biznes budowany na relacjach (dobrych) jest trwalszy, budzi respekt i zaufanie. A prawda jest taka, że zadowolony pracownik to zadowolony pracodawca. A zadowolony klient, to zadowoleni wszyscy! Sobie i Wam..
Artykuł Jakoś czy Jakość? pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Człowiek – najlepsza inwestycja w siebie pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Ponoć przysłowia są mądrością narodu, a jedno z moich ulubionych ostatnio to ” umiesz liczyć – licz na siebie”. W ostatnim czasie u mnie bardzo się ono sprawdza. Czasu który poświęcisz sobie nie zabierze ci nikt, a umiejętności, które zdobędziesz zostaną z Tobą na zawsze. Jednak pamiętaj, że organ nieużywany zanika. Dlatego ważne jest by być dla siebie dobrym. Pokochaj i zaakceptuj siebie takim jakim jesteś człowieku. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.
W jednym z artykułów na blogu pisałam już o tym, iż jednym z moich dziecięcych marzeń było zostanie Kwiaciarką, Bukieciarką. Od zeszłego roku próbuję je spełniać. Pierwszym krokiem było zapisanie się do szkoły florystycznej. Co niestety częściowo okazało się porażką w związku z lekcjami online – o czym wspominam tutaj . Jednak po wielu trudach i mękach udało mi się zdać wewnętrzny egzamin i zaliczyć pierwszy semestr. Co niedawno świętowałam, jako element higieny osobistej w dbaniu o własne dobre samopoczucie. Niedługo po tym zmieniłam miejsce pracy z jednej kwiaciarni na drugą i moje życie nabrało tempa i rozpędu. Znajomi i rodzina zauważyli, że jestem weselsza, pogodniejsza i mimo wszystko wyciszona. Mimo wszystko, ponieważ praca w kwiaciarni czasem bywa ciężką pracą fizyczną, ale o tym potem… Udało mi się także zrzucić co nieco, choć “kochanego ciała nigdy za wiele”. Nie uszło to uwadze najbliższych i znajomych, co cieszy nie tylko oko. Kolejny powód do radości i świętowania, a także krok do zdrowia (za co moje stawy mam wrażenie już mi dziękują). Zaczęło mi się chcieć wstawać z łóżka, mimo szarości poranków za oknem. Z niecierpliwością czekam na to co przyniesie kolejny dzień. A wszystko ułożyło się samo, kiedy inne rzeczy się po prostu posypały. Akcja pociągnęła reakcję i tak dalej… A pasja powoli zaczęła przeradzać się w całkiem fajny zawód (bo w czerwcu czeka mnie egzamin zawodowy!). I zdałam sobie sprawę, że całe moje dotychczasowe życie dążyło do tej właśnie chwili. Po prostu na najlepsze musiałam tylko trochę poczekać. Czemu tak długo?!
Można by rzec, że mała duża rzecz a jednak cieszy i zapewnia poczucie stabilizacji, którego to poczucia w obecnej sytuacji społeczno-politycznej najbardziej nam brakuje. Niby nic, a jednak staż, który trzeba sobie wychodzić (załatwić) udało mi się osiągnąć w 2 dni i to zupełnie przypadkiem – choć przypadki podobno nie istnieją.
Praca z ładnymi rzeczami jest przyjemna, mnie osobiście uskrzydla, kontakt z naturą zaś wycisza. To kwintesencja pracy w kwiaciarni, choć jak już wspomniałam czasem bywa ciężko, zimno, mokro i nieprzyjemnie. Wracając do stażu pierwszy dzień minął fantastycznie mimo, iż na dworze było bagatela minus 14 stopni Celsjusza, a klientów jak na lekarstwo. Wszak to jeszcze przednówek. Jednak kawa z dobrym, domowym ciastem (patrz instagram #weronikawch) i miłym towarzystwem szefowej oraz pięknym słońcem za dużym oknem na świat rekompensuje wszystko – muszę uważać, bo za chwilę państwo nałoży na mnie podatek cukrowy. Owszem, jest także dużo nauki i nie uniknie się błędów. Ale nie myli się tylko ten, który nic nie robi. A skoro już przy przysłowiach jesteśmy to zazwyczaj tam “gdzie drwa rąbią,tam wióry lecą “, więc dla niewprawionego adepta sztuki pielęgnacji i układania kwiatów o pomyłkę nietrudno. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie mi szło coraz lepiej, a błędów będzie coraz mniej. Z czego już się bardzo cieszę i dołożę starań.
Podobno najlepszą inwestycją jest inwestycja we własne dzieci. Z własnego podwórka wiem, że nie zawsze się to sprawdza. Jakkolwiek nie kochałabym swoich dzieci (a kocham je bardzo, i nawet jeśli tego nie mówię często, jestem z nich dumna) inwestycja czasu i pieniędzy czasem jest niewspółmierna z efektami jakie osiągasz w ich wychowaniu.
Jakiś czas temu uczestniczyłam w konferencji fundraisingowej, gdzie prezentem za uczestnictwo było lusterko hasłem: “Człowiek najlepsza inwestycja!” tuż pod miejscem, gdzie w lustrze pokazywała się twarz w nie patrząca. Fajny gadżet z jeszcze fajniejszym przesłaniem. Oczywiście jest to prawda! Zazwyczaj w codziennej gonitwie z pracy do domu i odwrotnie, przy dzieciach, w rodzinie zapominamy o sobie. Natomiast fakty pokazują, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko; a żeby pracodawca był zadowolony jego pracownicy muszą także być zadowoleni z pracy i wynagrodzenia. Ponieważ czasu, który zainwestujesz czy to w pracę ze swoimi przekonaniami, samodoskonalenie i samokształcenie nie zabierze ci nikt. Umiejętności które dzięki temu zdobędziesz zostają z tobą na długo. Czasu zaś straconego na głupoty już nie odzyskasz. Należy pamiętać także o odpoczynku i zabawie. Wszak zabawa to bardzo ważna sprawa, o czym już niedługo przekonacie się w e-booku. A z doświadczenia wiem, że bardzo łatwo jest przepuszczać czas przez palce robiąc nic, scrolując media społecznościowe, czy grając w gry (internetowe). Jednym słowem marnując czas, którego wcale nie mamy aż tak dużo na ziemi.
Zatem pokochajmy siebie i zaakceptujmy to, co w nas mocne, jednocześnie pracując nad tym co słabe. Łatwiej będzie nam wtedy przychylnym okiem spojrzeć na drugiego człowieka. Bo znamy tylko swoją historię. A nie wiemy czy przypadkiem “inni maja jeszcze gorzej” za klasykiem Kazikiem. “Choć nie da ukryć się, że są tacy, którym jest lepiej” ! Czego sobie i Wam z całego serca życzę.
Artykuł Człowiek – najlepsza inwestycja w siebie pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Życie z planem czy bez planu?! pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Z planem czy bez planu? Osobiście niewiele planuję, ponieważ i tak założeń nie wykonam, a plany zmieniają się jak w kalejdoskopie. Być może właśnie dlatego mam takie problemy z systematycznością.. Ale pracuję nad tym. Przede wszystkim nad kalendarzem i systematycznością. Robię plany ale raczej ogólne. Nie lubię żyć wg. kalendarza, choć owszem, czasem bywa pomocny. Nie znając celu dążymy donikąd. I to właśnie cel stawiam sobie przed oczy, a potem próbuję do niego dążyć.
Najważniejszy jest cel – Postanowienie. A w zasadzie to, czy jest on realny do spełnienia, do osiągnięcia. Niektórzy “mądrzy” proponują wizualizację celu, inni mapy myśli.. Wszystko jedno, bylebyśmy wiedzieli co chcemy osiągnąć! Ważne też jest określenie “Kiedy?” ma się to stać. Takie proste, a zarazem tak ciężkie do spełnienia. Snuć plany i marzenia może każdy. Lecz nie każdy “Chwyta byka za rogi” i przechodzi do realizacji swoich planów. Lub przynajmniej zastanawia się jak wyznaczony cel osiągnąć.
Jeśli wiemy już co? jak? i kiedy? możemy śmiało przystąpić do realizacji. I tu najczęściej pojawiają się schody. Kiedy idzie gładko – świetnie to rozplanowaliśmy lub nie było to trudne do realizacji – wszystko nam się udaje. Jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni. Radośni niczym skowronki o poranku. Do pierwszego potknięcia lub zastoju, kiedy przychodzi niechęć i frustracja, które z czasem narastają jak skóra na piętach . A skoro o tym mowa to w najbliższym czasie mowa o zdrowych i naturalnych kosmetykach będzie na wydarzeniu – szczegóły (TUTAJ!).
Wtedy (choć w zasadzie już wcześniej) przydatna będzie “metoda małych kroczków”. Czy ją zaplanujemy (będzie łatwiej rozbić większe rzeczy na czynniki pierwsze) czy nie warto ją zastosować. Rozkładanie wielkich rzeczy na mniejsze etapy nie tylko pozwoli nam zaoszczędzić czas oraz szybciej wykonać zamierzone zadanie. Da nam większą kontrolę nad całością i wskaże ewentualne trudności,pułapki – coś o czym nie wiedzieliśmy lub coś czego nie mamy.
Jeśli rezygnujemy to tak naprawdę z 2 powodów. Albo był to tylko “słomiany zapał”, coś czego nie chcieliśmy tak naprawdę i do końca. Po prostu było nie dla nas. Albo cel był postawiony zbyt wysoko, a plan niedoskonały. Mieliśmy zbyt wielkie oczekiwania, a życie sprowadziło nas do parteru. “Mierz siły na zamiary” – mówi przysłowie, które jak wiadomo są mądrością narodów. I nie chodzi tu wcale o to, by nie próbować nowego. Prawda jest taka, że “Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!”. A jeśli coś jest “Dla Ciebie” to prędzej czy później to dostaniesz, tak się właśnie stanie. Czego sobie i Wam życzę!
Artykuł Życie z planem czy bez planu?! pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Święta, święta i Po…dsumowanie roku! pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Osobiście kocham Boże Narodzenia i uważam ten czas za magiczny. Przede wszystkim to czas pięknych zapachów i zachowań. Mówi się wszak, że “W Wigilię nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem”. I coś w tym jest. Ja też przemawiam i zachowuję się lepiej ! Pomijam wszystko to co wiąże się z prezentami i Mikołajem bo to już inna magia – uśmiechu, radości i dobrego samopoczucia dającego i obdarowanego. Dla mnie jako rękodzielnika to także magia kreatywności i pomysłów na ozdoby i prezenty hand made. Co roku mam ich więcej, a w tym roku nawet nie zdążyłam wszystkich zrealizować. Także dlatego długo mnie tu nie było, ponieważ uczestniczyłam w przygotowaniach świątecznych nie tylko w jednym domu, a w wielu – za co ogromnie Dziękuję!
W tym roku miałam wrażenie że ten czas będzie jakiś inny, na ostatnią chwilę. Jednak życie ma inne plany… Święta moje i mojej rodziny były właśnie “magiczne, pełne, przeżyte od A do Z, w rodzinnej atmosferze, po prostu idealne i wymarzone oraz nadzwyczaj spokojne “. Udało mi się odpocząć od elektroniki – choć moja absencja w mediach społecznościowych była za bardzo zauważalna, za co Przepraszam osoby, które lubią czytać to co mi się w główce rodzi.
Jednak ten czas szybko się kończy (szkoda, że to już za nami!) i znów odliczanie zaczynamy od nowa.
Dla mnie był to rok, na który czekałam z utęsknieniem. Miałam zacząć nowy etap w reszcie mojej kariery zawodowej i mojego życia. Droga okazała się dość krótka i wyboista, zakończona niestety rozczarowaniem – wcale nie mam tu na myśli pandemii, która ogarnęła cały świat. Chociaż (raz stety, raz niestety) dzięki pandemii ludzie pokazali swe prawdziwe oblicza.
Dla dzieci niezwykle długie wakacje okazały się niekoniecznie dobre – braki w wykształceniu kiedyś się zemszczą, traumy miejmy nadzieję, że zostaną przepracowane. Zaś kontakty rówieśnicze i wyjazdy, mimo, że nie najważniejsze mają jednak wpływ na wychowanie i kształtowanie postaw i światopoglądu młodego człowieka. Jedyne co nie mija to kac i długi po wyborach… Myślę, że nie tylko mnie 3 miesiące zamknięcia zlały się w jeden dzień. A zalewająca nas fala obostrzeń i rozporządzeń podzieliła tak bardzo, że aż znieczuliła.
Dla mnie rok szybkich zmian, nowych wyzwań i osiągnięć. Rok nowych możliwości i kreatywności o jakiej mi się nawet nie śniło. Mimo wszystko rok sukcesów: znakomite filmy kręcone z koleżanką dla byłego pracodawcy, pomysł na e-book, podniesienie cyfrowych umiejętności, wyjście ze strefy komfortu z blogiem i kilka sukcesów w życiu prywatnym. Jednak wraz z sukcesami idą i porażki (do których nie jest łatwo się przyznać przed sobą, a co dopiero przed Wami – światem): mało czasu dla rodziny, brak podtrzymywania kontaktów ze znajomymi, e-book w rozsypce nadal czeka na długiej liście zadań do wykonania, social media zostawione samopas, bałagan w głowie i w domu, plajta zawodowa (tu największą winę ponosi jednak pandemia i upadek branży eventowej) i nadmierne zatowarowanie.
Nie wiem co przyniesie przyszłość. Wiem za to na kim mogę polegać, a kogo raczej unikać. Wiem, też że czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę i zrobić krok w nieznane. Bo każda przepaść może okazać się nowym, lepszym rozdziałem. Wiem, że szkoła online to fikcja, tak samo jak obostrzenia, które mają nas chronić. Teleporady to zło. A cały system runie z wielkim hukiem. Wiem, że długi trzeba będzie spłacić tak czy siak.
Wiem także, że należy trzymać się RAZEM – bo łatwiej, lepiej, radośniej. “W kupie siła!”.
Ja ma plan aby iść na przód pomimo przeciwności. Chcę skończyć szkołę florystyczną i w czerwcu zdać egzamin (trzymajcie kciuki). Być może (najpierw) zarobić i (potem) zrobić kurs florystyczny na żywo! Pragnę żyć w zgodzie ze sobą i naturą, także jeśli chodzi o leczenie – w czym od kilku miesięcy wspierają mnie olejki eteryczne. Poznałam ich moc i przekonałam się o tym jak działają. Jeśli chcesz wiedzieć więcej lub porozmawiać zapraszam Tutaj!
Chcę się rozwijać i Tworzyć! Zamierzam pracować dla siebie i na siebie! Będę wychowywać dzieci i nie martwić się o jutro!
Czego i Wam na ten nadchodzący rok z całego serca życzę!
Artykuł Święta, święta i Po…dsumowanie roku! pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Florysta – o tym jak dziecięce marzenia zmieniły się w pasję pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Jak każdy z nas lubię rządzić (i czasem nawet robię to bardzo dobrze!), jestem freelacerem. Zatem można stwierdzić, że “panią dyrektor” zostałam – jestem sobie sterem i okrętem, choć nie zawsze wychodzi mi to na dobre. Z maszyną do szycia zaznajamiam się od lat, więc krawcową (taką na początku drogi) tez mogła bym się nazwać. A z kwiatami mi bardzo po drodze… Bardziej z ciętymi niż w doniczce – kaktusa też ususzę! Bukiety i wiązanki zdarzyło mi się popełnić, na razie na własny użytek ale jednak.
Od pewnego czasu na portalach społecznościowych wyświetlała mi się reklama florystyki, ale mijałam ją bez zastanowienia. Byłam na stażu, miałam trochę zaległych obowiązków… Lecz kiedy wakacje minęły, staż się skończył bez efektów na jakie po cichu liczyłam, nowej pracy nie mogłam znaleźć, zaczęłam się zastanawiać ” Co dalej? ” Mój mąż rzucił któregoś dnia w przelocie, że otworzy mi kwiaciarnię. Po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że to może się sprawdzić. Jednak jako fanka “kuchennych rewolucji” stwierdziłam, że nie zakłada się biznesu bez znajomości tematu… Postanowiłam więc zapisać się do szkoły. I jak na razie była to chyba najlepsza decyzja, jaką w ostatnim czasie udało mi się podjąć. Ponieważ nagle okazało się, że wszystko to czym hobbistycznie zajmowałam się do tej pory można pod tą florystykę podpiąć.
Florysta zajmuje się nie tylko wykonywaniem bukietów czy układaniem kwiatów. Często wykonujemy także dekoracje i pakujemy prezenty, tworzymy naczynia i ekspozycje nie tylko kwiatowe. Florysta staje się dekoratorem wnętrz, rękodzielnikiem, malarzem, krawcem i wszystkim po trochu. Teraz już wiem, że florysta to ja! A Florystyka to moja pasja!
Artykuł Florysta – o tym jak dziecięce marzenia zmieniły się w pasję pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Kim jestem? „Jestem zwycięzcą!” pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Jestem zwycięzcą! Przynajmniej staram się tak myśleć, bo od nastawienia zależy najwięcej…
A tak na poważnie.. Zdobyte funkcje, zawody i tytuły to: inżynier architektury i animator dziecięcy; freelancer z minimalnym doświadczeniem w pisaniu tekstów; kiedy trzeba społecznik; wolontariusz; ostatnio animator kultury. Prywatnie mama i żona – choć „Matką Polką”, czy „kurą domową” bym się nie nazwała.. Jeśli już to raczej coś w stylu „mamy kreatywnej”, czasem aż za bardzo… Kobietą zdolną (do wszystkiego:) i artystką (ze “spalonego teatru”).
„Kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi”
chciało by się powiedzieć! – Słowa mojej idolki Ireny Kwiatkowskiej (Świeć Panie nad jej duszą! oraz Wieczny Odpoczynek racz jej dać!).
A kiedy już przy tym temacie jesteśmy to ciężko mi się zmieścić na jednej stronie A4 życiorysu, mimo wyboru tylko tych zajęć, które potwierdzają doświadczenie w danej dziedzinie. Tak, wiem że zaraz znajdą się ludzie, którzy stwierdzą, że mniej znaczy więcej, że czasem lepiej za dużo nie ujawniać …
A ja powiem tyle, iż każda praca którą wykonywałam (mimo swego jeszcze nie aż tak zaawansowanego wieku) w pewien sposób mnie ukształtowała, nawet jeśli (a tak się również zdarzało) ROBIŁAM ją tylko kilka godzin.
Przyznam się jeszcze do jednej rzeczy… Mianowicie, nie umiem żyć bez ludzi i bez muzyki. To moje główne inspiracje i motory napędowe. Dlatego nie dziwcie się, że pojawiać się tu będą cytaty z utworów muzycznych lub fragmenty dialogów. Już sam tytuł żywcem wzięty z Luxtorpedowego repertuaru.. To mój świat i moje zabawki!
ROBIONE.PL to opis wytworów / dzieł mojej wyobraźni jak i moich rąk. Rzeczy / przedmioty, które powstały na skutek zderzenia się potocznie zwanego „śmiecia” z pomysłem na jego ponowne (a czasem także jeszcze kolejne) wykorzystanie. Bardzo często na potrzeby prowadzonych przeze mnie warsztatów i zajęć z dziećmi w pracy animatora. Również jako zabawki dla moich własnych latorośli lub prezenty „non cost” dla rodziny. Produkty finalne mają dużo wspólnego z kierunkiem „Zero Waste” i recyclingiem. Wszystko wykonane jest własnoręcznie.
Czy unikalne?! Nie wiem. Na pewno jedyne takie i jedyne w swoim rodzaju. Bo co dla jednego “śmieciem” dla drugiego skarbem, zwłaszcza dla artystów. ROBINONE.PL to dla mnie test i próba. Robienie rzeczy które zamieniają się w nową, świetną przygodę i zabawę. Nigdy nie wiem jak ta przygoda się zakończy. I to jest chyba w tym wszystkim najważniejsze.
Bo to moja własna Arteterapia, gdzie nie liczy się wytwór a proces jego powstawania.
ROBIONE.PL to także opis zabaw z dziećmi i dla dzieci z wykorzystaniem tego co akurat pod ręką się znajduje. Na szybko, wymyślone przez przypadek i na potrzebę chwili… Bo zazwyczaj takie zabawki / zabawy dają najwięcej satysfakcji i radości. Najbardziej rozbudzają kreatywność tak dzieci jak i dorosłych.
Artykuł Kim jestem? „Jestem zwycięzcą!” pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Artykuł Od początku.. Czyli początki bywają trudne… pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>Początek… Jak to się wszystko zaczęło?! „Na początku było Słowo” – to pierwsze co przychodzi mi na myśl w tym temacie, jednak żeby nie tak podniośle, wyniośle, bez patosu i zadęcia… Choć rzeczywiście od słowa do słowa i się zaczęło… Ktoś komuś powiedział, że niepotrzebne materiały, że za darmo, że może się przyda… To w telegraficznym skrócie.
A rozwijając temat nie pamiętam czy pierwsze było szycie, dzierganie czy inne prace manualne.. Zatem na potrzeby tekstu i marki nazwijmy je po prostu ROBIONE. Fakt pozostaje faktem, że cały czas coś robię – jak każdy z nas. Z tą różnicą, że u mnie powstaje coś z niczego; coś nowego ze starego; coś co się przyda i nie przyda. Jako prezent, podarek, niezobowiązujący gadżet, zabawka, prezent czy jeszcze inna rzecz. Znajomi nie raz dzwonili do mnie, że ktoś ma coś do oddania, a może akurat by się przydało.. Więc zanim coś wyrzucisz, zadzwoń!
Nie kręci mnie i nigdy nie kręciła tak zwana „sztuka dla sztuki”. Co nie oznacza, że się nią nie zachwycam i nie dostrzegam jej zalet i uroków. Bardziej jednak interesuje mnie „sztuka użytkowa”. Bardziej powszechna i mniej wyrafinowana, choć jednoczenie unikalna i nie dla wszystkich. Studia architektoniczne przeplatane z pracą animacyjną z dziećmi utwierdziły mnie w przekonaniu, żeby coś ROBIĆ, choć nie do końca wiem / wiedziałam / będę wiedzieć co. A chęć zaistnienia w mniejszym bądź większym gronie stała się siłą sprawczą i motorem nakręcającym myśl o tym, czym w istocie ma być ROBIONE.PL. Trwało to ze dwa lata, a może nawet i więcej.
To właśnie słowo (ROBIONE) spodobało mi się najbardziej. Każdy coś robi… potrzebnego mniej lub bardziej, dobrze albo byle jak; z pasją; bo lubi etc. To słowo najlepiej mnie określa, a jednocześnie nie wyjaśnia nic (SIC! – znowu za klasykiem i jedną z moich ulubionych wokalistek polskiej sceny rockowej – Kasia N. jesteś Wielka – a nie o rozmiar tu chodzi, bo mój też do największych nie należy. wykonujesz świetną robotę i pewnie nie raz przyjdzie wyrazić mi myśli Twoimi słowami… dobra bo za bardzo odchodzimy od tematu), nie szufladkuje mnie w ciasnych ramach takich to a takich.
Wracając do słowa.. mającego moc sprawczą, chciałabym przytoczyć rozmowę z pewną panną G. (bez podawania zbędnych szczegółów, jednak mam wrażenie, iż będę powoływać się często na jej słowa) odbywającą się podczas pewnej podróży samochodem po malowniczym województwie łódzkim. Wybaczcie, ale patriotyzm lokalny jest we mnie dość mocno zakorzeniony, bo dlaczegóż by nie?! Wszyscy się chwalą więc i ja tego sobie nie odmówię – Łódzkie jest piękne i różnorodne, choć nie każdy potrafi to zauważyć. W rozmowie owej opowiadam o swoich trudach życia matki na bezrobociu (tak jestem bezrobotna w takim sensie, że nikt nie płaci mi za moją pracę. A szkoda, bo może wielu matkom żyło by się lepiej… Pracy mam dużo – tylko nie zarobkowej, a ten kto nazwał macierzyński / wychowawczy “urlopem” był po prostu debilem).
– Ej! Ty (w sensie że ja) powinnaś zacząć pisać bloga. Zawsze miałaś do tego smykałkę. – Taka jedna panna G. (Dziękuję!)
– Ale że niby o czym?! – ja.
– No nie wiem. Wymyśl coś.
– Chujowa pani domu jest już zajęta.
– No tak. Ale powinnaś pisać bloga.
– Ja nie jestem z tego pokolenia.
– Co ty! Wiesz ile teraz jest bloggerek, które są w twoim wieku. Weź poczytaj sobie wyrwane z kontekstu…
– To mi wyślij.
KURTYNA
Przynajmniej tak pamiętam tę rozmowę, a ponieważ nie była nagrywana nie jestem w stanie przytoczyć jej słowo w słowo… więc jeśli coś koloruję, zmieniam lub przekręcam – Przepraszam.
Zatem stało się! Siedzę przed kompem na fotelu i piszę!
Artykuł Od początku.. Czyli początki bywają trudne… pochodzi z serwisu ROBIONE.PL.
]]>