Ponieważ to bardzo ważny temat, a przeglądając wpisy znajomych w mediach społecznościowych “na czasie”, postanowiłam napisać ciąg dalszy. Natura jest dla nas bardzo hojna, niestety my nadal ja ignorujemy. Nie umiemy z niej korzystać, a przecież medycyna ludowa jest znana i stosowana od wieków.
Medycyna ludowa była stosowana od dawna. Nie mówię o leczeniu np. czekoladą… choć jak by się temu przyjrzeć nie było to całkiem bezpodstawne, gdyż czekolada poprawia nastrój. A człowiek w lepszym nastroju czuje się po prostu lepiej. W moim domu medycyna ludowa była na pierwszym miejscu. Zaniechanie jej stosowania pewnie ma związek z tym, iż efekty są długofalowe i nie widać ich od razu. Nie pasuje to do naszego pędzącego wiecznie życia. Jednak jest to dziedzina, której nie można stosować wybiórczo, bo konsekwencje mogą być czasem tragiczne w skutkach.
Trzeba się znać i wierzyć, żeby stosować! Bo “diabeł tkwi w szczegółach”.
Jako dziecko, pamiętam, że często stawiano mi BAŃKI. Nie lubiłam tego procesu, pewnie również dlatego, że jako dość żywiołowe dziecko później musiałam je wyleżeć (nie wiedzieć czemu). Nie ma nic gorszego niż “przeziębienie baniek”. Tu właśnie skutki mogą być tragiczne, bo prowadzą nawet do śmierci. Dziś jest to sztuka nieco zapomniana, a już na pewno zostało niewiele osób, które by się jej podjęły. A szkoda, bo to metoda (owszem, trochę bolesna dla pacjenta), ale skuteczna i przede wszystkim NATURALNA! Można skorzystać z tzw. CHIŃSKICH BANIEK – gumowych, dostępnych na rynku. w ich przypadku nie ma ryzyka śmierci po przeziębieniu.
Nie musi być skomplikowanie…
Wracając do metod prostych i skutecznych… Na katar wielu stosuje olejek eukaliptusowy lub mentolowy. I dobrze. Jeśli jednak odczuwacie po ich zastosowaniu “suchość” w gardle polecam przerzucenie się na OLEJEK Z DRZEWA HERBACIANEGO. Zastosowany w odpowiednim momencie jest w stanie zatrzymać nawet katar w jedną noc. Ja stosuję go razem z solą (taką zwykłą, kuchenną) do gorącej kąpieli, lub kilka kropli na grzejnik (specjalny kominek) lub piżamę, zamiast klasycznej inhalacji. Doskonale oczyszcza nos i pomaga w oddychaniu z zapchanym nosem. Można się nim nasmarować (głównie klatkę piersiową lub szyję), jednak jest bardzo mocny – zalecam stosowanie z kremem, balsamem.
Kolejnym odkryciem – dla mnie – jest PROPOLIS (w medycynie ludowej znany od lat). Jak dla mnie coś na wszystko: od rany, przez ukąszenie, po katar. Mam koleżankę (80 lat), która pokazała mi jak w prosty sposób zrobić z propolisu maść. Maść dosłownie na wszystko. Gotową można także kupić w aptece. Zresztą wszystkie produkty pszczele są bardzo bogatym i naturalnym źródłem zdrowia. Niektórzy bez miodu przecież życia nie widzą. 🙂
Zioła i przyprawy
Do ziół wracając… SZAŁWIA LEKARSKA. Nieoceniona do płukania bolącego gardła. Działa antyseptycznie i przeciwbólowo. Zasadzona w ogródku czy na oknie pięknie pachnie i ślicznie kwitnie. Takie małe perpetuum mobile. Zrywamy liście i suszymy je na później lub korzystamy ze świeżych. Dodatkowym atutem jest to, ze tak jak mięta i oregano są pożytkiem dla PSZCZÓŁ. A jak wiemy “Są pszczoły – jest życie!”.
Wśród przypraw znajdziemy IMBIR – świeży, mielony. Znakomicie sprawdzi się w herbatkach, czy domowych pastylkach na ból gardła. GOŹDZIKI – rozgniecione i wymieszane z olejem to znakomite remedium na bóle zębów i dziąseł. Także maja działanie antyseptyczne i przeciwbólowe. KURKUMA poprawia perystaltykę jelit – także łagodzi bóle brzucha, posiada naturalne antybiotyki a nawet przyspiesza gojenie ran i oczyszcza krew. Dodatkowo, tak jak i marchewka, poprawia koloryt skóry.
Zdrowie z Natury!
Na mniszek czy sosnę jest już za późno. W tym roku możemy jednak posiłkować się jeszcze dziką różą, czy owocem głogu z których zrobimy syrop. Doskonały dodatek do herbaty- ciepłej, nie gorącej, aby nie stracić wartościowych składników (tak jak z miodem). Na zdrowie!
Wymieniać można by tak bez końca. Zainteresowanych odsyłam do lektury… Choćby cyklu “Kwiat paproci”, który poza fabułą usiany jest mnóstwem odniesień do ludowej medycyny. A ja mam wrażenie, że rzeczywiście gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu byłabym dziś szeptuchą. 🙂