Wrzesień trwa w najlepsze. Dzieci szczęśliwie wróciły do szkół i przedszkoli. Choć pewnie nie wszystkie.
Bo co prawda jeszcze lato, ale pogody już jakby trochę jesienne…
U nas pierwszy tydzień szkoły i przedszkola minął bardzo dobrze. Dzieciaki szczęśliwe i zadowolone, ze wreszcie spotkały rówieśników i coś się dzieje, rutyna przerwana i super hiper fajnie jest! Jednak, żeby nie było tak pięknie – a wszystkie infekcje zaczynają się oczywiście od weekendu! – w sobotę katar i ból głowy u najmłodszej. Pierwsza myśl: “No to się zaczęło!”. Kolejna myśl: “Lekarz odpada zważywszy na warunki, a może jednak obejdzie się bez i spróbujemy to wyleczyć naturalnie?!”
Analiza “na chłodno”!
Sprawdzam objawy, bo pierwsza zasada to nie szkodzić! Początki kataru, lekki stan podgorączkowy.. nie jest tak źle! Gardło trochę zaczerwienione – OK! Poradzimy sobie … NATURALNIE!
Wszak pamiętam w jaki sposób w dzieciństwie leczyła nas mama (matka szamanka 🙂 ) okłady i syropki były ROBIONE z tego co w domu, pod ręką. Nie na darmo mówi się, że “jesteś tym, co jesz!”
Domowa apteczka, z której warto korzystać
W każdym domu jest apteczka – miejsce na leki i medykamenty – w takiej, czy innej postaci. Warto jednak wzbogacić ją nie tylko o produkty farmaceutyczne. Wszak wiemy (lub nie) że jedzenie także może być lekarstwem.
Domowe antybiotyki to przede wszystkim CZOSNEK i CEBULA : poza naturalnymi antybiotykami zawierają także mnóstwo olejków eterycznych, które świetnie wspomagają odporność naszego organizmu i pomagają przy infekcjach. Jadane na suro niestety mogą powodować bóle brzucha (zwłaszcza u małych dzieci). Można pokroić i zasypać cukrem w słoiku, aż puszczą soki – powstaje syrop – jako dziecko bardzo go lubiłam. Czosnek zmiażdżony i jedzony na surowo powinien się odrobinę utlenić, byśmy w pełni mogli wykorzystać jego właściwości.
To takie proste!
Jeśli z jakiś powodów nie jemy (nie możemy) używać cebuli lub czosnku na surowo jest jeszcze jeden “babciny sposób”. Okład z cebuli – kroimy cebulę w plasterki (grubość nie ma znaczenia) – może być z łupinką; smażymy ją, w zasadzie nawet dusimy na SMALCU! pod przykryciem – może być gęsi, choć nie ma to większego znaczenia; przekładamy cebulę na lnianą szmatkę (może być też kuchenna ściereczka, choć wiadomo, że len ma swoje własne właściwości pro zdrowotne) i zawijamy jak naleśnik, tak by jak najmniej olejków nam uciekło; czekamy aż wystygnie. Okład ma być dobrze ciepły, ale nie gorący, by nie poparzyć dziecka – sprawdzamy tak jak mleko – na nadgarstku. Przykładamy dziecku na piersi i dodatkowo szczelnie owijamy kocem, przykrywamy. Trzymamy tak min. 1,5 godz. Pacjent musi się porządnie wygrzać i wypocić. U nas okład stosowany prawie przy każdej infekcji, bo na pewno nie szkodzi, a może pomóc. Zazwyczaj po 3 okładzie pacjent jest zdrowy! A dodatkowo zapach służy jako inhalacje. Pamiętajmy, żeby po zdjęciu cebuli za mocno dziecka nie wychłodzić!
Po zdrowie na łąkę… Naturalnie!
Natura dała nam mnóstwo lekarstw o których niestety trochę już zapomnieliśmy. Moim odkryciem jest MNISZEK LEKARSKI. Roślina o wielu zastosowaniach. Kwiaty wymieszane z miodem stanowią idealne dopełnienie letniej lemoniady, a dodatkowo są źródłem naturalnego lateksu (wspomaga kości i stawy). Liście i korzenie tej rośliny można ususzyć na ziołową herbatkę, z kwiatów zaś polecam zrobić syrop – idealny na kaszel i przeziębienie. Kwiaty zbieramy w pełnym rozkwicie i słoneczną porą, z łąki oddalonej od drogi (wiem! najładniejsze kwiaty rosną przy drogach właśnie, jednak nie nadają się na lekarstwo, gdyż zanieczyszczone są metalami ciężkimi ze spalin). Proporcje – ok 400 szt kwiatków, 1 litr wody, 0,5 kg cukru, 3-4 cytryny (całe i dobrze umyte). Kwiaty z wodą gotujemy na wolnym ogniu pod przykryciem. Cytryny kroimy w plastry i dodajemy do wywaru. Zagotowujemy i odstawiamy (przykryte) na ok 12 godzin. Potem odciskamy przez gazę i powstały w ten sposób płyn zagotowujemy z cukrem. Wlewamy na gorąco w czyste i wyparzone butelki lub słoiki. Po otwarciu gotowy syrop przechowujemy w lodówce. Dawkowanie 3-4 razy dziennie po łyżeczce.
Po zdrowie do lasu… Naturalnie!
Kolejna rośliną, która wspomaga odporność i leczy przeziębienie są MALINY. Zjadane na surowo świetnie smakują i uodparniają nas. Są nietrwałe, więc zamykamy je w słoiku, by mieć trochę lata i słońca na później. Możemy je wysuszyć, by zrobić z nich herbatkę. Choć wydaje mi się to mało ekonomiczne, bo na herbatkę znakomite będą łodygi i liście tej rośliny, które też działają napotnie.
Oczywiście temat wyczerpany przeze mnie tylko w niewielkim stopniu. Najważniejsze jednak, byśmy zwrócili się trochę w stronę natury i korzystali z jej darów. Owszem takie leczenie trwa dłużej niż farmaceutykami, ale wspiera nasz organizm na dłużej i o wiele efektywniej. A przecież w końcu o to chodzi. Oczywiście nie wolno nam zapominać o aktywności na świeżym powietrzu i ruchu, gimnastyce. Myślę, że do tego tematu będę wracać jeszcze nie raz.
Zdrowia sobie i Wam życzę! Naturalnie…!